czwartek, 24 listopada 2016

Małe żabki

  W ostatnim czasie skupiłam się na pracach dla najmłodszych. Tym razem malutkie czapeczki:


Lewa i prawa to rozmiar dla noworodków. Środkowa wciśnie się chyba tylko na wcześniaczka. Prawa jest ściągaczowa, bezszwowa. Pozostałe mają szew. Jeśli ktoś zainteresowany takimi lub podobnymi rzeczami, albo może podpowiedzieć, gdzie takie rzeczy można sprzedawać, to chętnie wysłucham =) .

  W czytaniu... no dobra, w słuchaniu "Zjedz tę żabę" Briana Tracy - poradnik, jak radzić sobie z nawałem obowiązków zawodowych, domowych, rodzinnych i chyba wszystkich innych. Polecam, może się przyda =) .



Pozdrawiam =)

środa, 9 listopada 2016

Krótko i drutowato

  Przegapiłam jedno spotkanie... Ale nie próżnowałam =) Ważnym dla mnie wydarzeniem jest to, że wystawiłam męski szalik z poprzedniego posta na sprzedaż! Jeśli komuś się przyda, zapraszam tutaj.

Poza tym zrobiłam sukieneczkę na maleństwo 6-9 miesięcy, tym razem w wersji z krótkimi rękawkami:


Potrzebuje tylko odrobiny pary i guziczków na ramionkach i będzie zupełnie gotowa. Takie małe cudo.
Teraz jestem w trakcie robienia rzeczy dla niemowlaczków, pewnie też na sprzedaż.

  A w czytaniu nadal "Strach mędrca". Nie spieszę się, to nie lektura ;) .


Do zobaczyska =)

środa, 26 października 2016

Męski z liściem

  Coś mi się udało... Mianowicie sprężyć się i skończyć szalik, żebym dziś mogła pokazać Wam zdjęcie całości :]


Duma ma ok. 19 cm szerokości i 130 cm długości. Może pasować do większej ilości ubrań niż przeciętny szalik - taki z niego spryciarz ;) . Tylko kolory są ciemniejsze, tak jak pisałam tutaj. W składzie ma tylko akryl, dzięki temu nie powinno mu zaszkodzić pranie w pralce na delikatnym programie. Jeśli ktoś miałby na niego ochotę, jest na sprzedaż. Proszę o kontakt na adres mailowy komfortownia@interia.pl .

  No... To interesy mamy za sobą, teraz jeszcze dodatek. Moja Mama bardzo lubi jesienne liście, więc postanowiłam zrobić Jej bukiet z pojedynczych liści, żeby mogła je przestawiać według własnego uznania. Oto pierwszy element:


Wymiary to ok. 19x16.5 cm, także zachowuje skalę naturalną. Nie jestem do końca pewna, co to za liść... Kojarzy mi się z klonem, ale kto go tam wie... Wzorek wzięty stąd.

  W czytaniu "Strach mędrca" P. Rothfussa - następna część "Imienia wiatru".


  Pozdrawiam wszystkich i idę łapać się za następne robótki ;) .

czwartek, 20 października 2016

Męskie klimaty

  Szaro dziś za oknem... Na szczęście jeszcze z drzew spoglądają na nas kolorowe liście. I na szczęście każdy robótkowicz może "pokolorować" dzień sobie i innym.
U mnie aktualnie na drutach dominują męskie robótki, więc pstrokacizny nie ma, ale kolorki ładne:


Na zdjęciu zielony nie wyszedł tak żywo jak w rzeczywistości, za to granat nadrabia za oba kolory (naprawdę jest jeszcze trochę ciemniejszy, ma piękną głębię). Z tych dwóch kolorów powstaje szalik ściegiem patentowym, który polubiłam za dwukolorowy, choć zupełnie inny efekt na każdej ze stron:


Świetny efekt daje to prześwitywanie drugiego koloru w tle.
  A na dole zdjęcia pyszni się fragment swetra dla mojego Królewicza. Robiłam go już jakiś czas, ale wychodził za mały... Jakiś czas łudziłam się, że najwyżej ta wersja będzie dla mnie, a Jemu zrobię pasującą. Jednak niedawno stwierdziłam, że szkoda czasu na na takie "może na kogoś będzie pasowało" i sprułam całość. Po ponownym przeliczeniu zabrałam się do roboty od nowa... Po niedługim czasie zrobiłam wstępne mierzenie obwodu i... okazało się, że tym razem był za szeroki... Jak w tej bajce o trzech misiach i złotowłosej: "Ta miseczka jest za duża... Ta miseczka jest za mała...". Tym razem miałam mniej do prucia. Z trzecim razem udało się wreszcie dobrze obliczyć oczka. Uff... Zanosi się na happy end =)

  Książkę na zdjęciu skończyłam już czytać, ale myślę, że warto o niej napisać. To "Psy sprzedaży" Blaira Singera. Autor przedstawia swoją intrygującą teorię, że każdy sprzedawca jest przedstawicielem jednej z pięciu ras "psów sprzedaży" - pit bullem, golden retrieverem, pudlem, chihuahua lub bassetem - albo mieszańcem kilku z nich. Przedstawia cechy każdej rasy, jej mocne strony i zagrożenia, na które musi uważać, a także wskazówki dla szefów zespołów ("treserów"). Ciekawa książka, szybko mi się ją czytało. Polecam zwłaszcza osobom związanym w jakikolwiek sposób ze sprzedażą. Zarówno Paniom, jak i Panom.


  Aż sama jestem ciekawa, co wymyślę w przyszłym tygodniu... Mój robótkowy umysł tak szybko wymyśla nowe rzeczy, że czasem muszę po prostu stanąć i przywołać się do porządku. Inaczej obecne projekty powiększą szlachetne i różnorodne grono UFOków...

czwartek, 22 września 2016

Zakończeń czas

  Jakże piękną środę mamy tego czwartku... ;)
  Przez ten czas, kiedy mnie nie było, bynajmniej nie próżnowałam. Udało mi się skończyć parę rzeczy.
Po pierwsze, świr został skończony!


W sumie pięknie się wpasował na sam początek jesieni. Sama nie wiedziałam, jak ułożą się kolory, a wyszły liście spadające z drzew nad brzegiem rzeki. Trochę gryzie, ale jest ciepły, przyda się na nadchodzące chłody.

  Druga skończona rzecz to zestaw serwetek w kolorze czerwonego wina:


Większa serwetka to inna wersja kolorystyczna tej z poprzedniego posta. Małe mają ok. 17 cm, nadają się pod talerzyki deserowe lub filiżanki ze spodeczkami. Ten kolor przydaje całemu zestawowi szlachetny charakter. Planuję przeznaczyć ten zestaw na sprzedaż.

  Oprócz tego kończę ażurową bluzkę robioną na zamówienie.

  W czytaniu po raz kolejny "Imię wiatru" P. Rothfussa - opowieść o chłopaku, który musi sobie poradzić w życiu po stracie rodziców, o magii, przyjaźni, wrogości, miłości do muzyki i nie tylko... Dla każdego coś miłego. Tym, którym po drodze z fantasy, polecam.



Do następnego razu =)

wtorek, 9 sierpnia 2016

Duma z odrobiną świra

  Postanowiłam dziś napisać post jutrzejszy. Dlaczego? Bo dziś jest tak samo dobre jak jutro! A nawet lepsze, bo na dziś mamy dużo większy wpływ. Zwykle odwlekam różne rzeczy do zrobienia na "właściwy moment" i skutkuje to przekroczonym terminem lub niewykonaniem czegoś w ogóle... Dlatego post środowy ma sens we wtorek =)
  Najpierw pochwalę się kilkoma skończonymi robótkami, żeby nie było, że tylko rozgrzebuję coraz to nowe i sterta UFOków rośnie (no dobra, i tak rośnie, ale w tej chwili akurat staram się zatuszować sprawę ;) ).
Przede wszystkim pod koniec lipca skończyłam kapcie, o których pisałam poprzednio. Oczywiście zapomniałam zrobić zdjęcia obu parom zanim podreptały do nowych właścicieli, ale został mi jeden, będący wzorem na poczet przyszłych zleceń:


Wygląda trochę jak alien, ale głównym celem było dobre trzymanie się stopy - kapeć przeznaczony jest dla dziewczynki z ogromnymi pokładami energii. Chodziło o to, żeby kapcie nie spadały jej podczas zabawy.
  Następna skończona rzecz to moja chluba i duma:


Moja pierwsza i na razie jedyna w pełni autorska serwetka, żadne tam przerabianie cudzego. Wymyśliłam ją jakiś czas temu, teraz zrobiłam kolorystycznie naturalną wersję. Po rozpięciu osiągnęła ok. 31 cm średnicy.
Nie widziałam nigdzie wzorów z zamkniętymi tulipanami, stąd wziął się pomysł. Wyszła delikatna, może trochę nieśmiała wiosenna serwetka. Wydaje mi się, że powinna dobrze wyglądać w wielu wariantach kolorystycznych. Jestem w pełni zadowolona z efektu =) .

  A teraz czas na świeże zewłoki ze współczesnej epoki ;) :


Po kolei:
z prawej próba sprostania komentarzowi Annette ;) pod chłodzącym postem. Okazało się, że jednak powiększenie rozetki nie jest tak proste, jak mi się wydawało... Moja kreatywność nie widziała jescze takich rozmiarów i muszę nad nią chwilkę dłużej pomyśleć... Ale walczę =) .
Z lewej sukieneczka w projekcie na 6-9 miesięczną damę. Spróbuję połączyć dwa wzory, z czego jeden muszę przeskalować, bo robiłam go w wersji 0-3 miesiące. Na razie dzielnie dziergam spódniczkę =) .
Na dole tył mojego swetra - świra z włóczki, którą dostałam od rodziców na urodziny. Sweter będzie kolorowy i kosmaty (36% moheru) - kosmaty kosmita ;) . Szybko przybywa, bo robiony na drutach 7 mm. Przód już w robocie.

  W temacie czytania skończyłam "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" i... zaczęłam od nowa, bo stwierdziłam, że warto prześledzić jeszcze raz te 50 lekcji. Poza tym jej lektura mobilizuje mnie do działania, a to bardzo przydatne przy śniadaniu, kiedy zwykle czytam =) .


Jak widać, nie próżnuję.
A teraz idę poznęcać się nad sukieneczką ;) . Miłego tygodnia =)

czwartek, 14 lipca 2016

Kapciem po rozecie

  Zanim zapomnę: na dzień dobry obiecana w poprzednim poście okładka książki "Bogata Kobieta":



Naprawdę polecam.
  To teraz aktualności ;)
Ten tydzień był robótkowo mocno pracowity. Na początek zrobiłam pomarańczową wersję rozetki sprzed tygodnia:


Kolor nie jest idealnie taki sam, w rzeczywistości jest jeszcze ładniejszy, słoneczny =) . Prezentuje się inaczej, kojarzy się raczej z jesienią niż z lodem. Mi przypomina ażurowy wzór wycięty na dyni albo jesienne liście.
  Ale sensacją tego tygodnia jest dla mnie skończenie wreszcie sukieneczki dla małej, radosnej dziewczynki. Tak prezentowała się jakiś czas temu:


Brakowało jej guziczków i odrobiny pary z żelazka do doprowadzenia dołu do porządku. Teraz sześć białych guziczków trzyma pewnie szeleczki i całość jest taka jaka być powinna:


Przy okazji na zdjęciach gotowej sukieneczki lepiej widać prawdziwe kolory ;) . Ubranko już dostarczone do małej Elegantki. Teraz czekam na pokaz mody ;)
  A zupełnie ostatnio wymyśliłam jeszcze kapcia:


Jeszcze muszę dopracować tył, ale i tak jest nieźle =) a najciekawsze jest to, że ma podeszwę dopasowaną do odrysu stopy przyszłego właściciela:


Mam nadzieję, że dzięki temu będą wygodniejsze.
  A czytelniczo zmiana dekoracji ;) . Obecnie co rano czytam przynajmniej jeden krótki rozdiał tej książki:
 

Tytuł każdego rozdziału to zasada życiowa, a treść rozdziału to przemyślenia na temat danej zasady i przykłady z życia. Przystępnie napisana książka trafiająca do serca i rozumu.


  Nareszcie trochę się u mnie dzieje =) Następne rewelacje niebawem ;)

czwartek, 7 lipca 2016

Chłodny spokój

  Przy zeszłotygodniowych upałach kilka razy przed południem udało mi się urządzić na balkonie miły zakątek:


Rano było bardzo przyjemnie, ciepło i trochę wiaterku :)
A od zeszłego tygodnia udało się wyszydełkować dwie serwetki:
pierwsza to lodowe sople


Zdjęcie nie oddaje rozmiarów - serwetka ma 49 cm. W upały ochłodzi, zimą będzie trafioną dekoracją świątecznego stołu.
Drugą jest rozetka


Jest praktycznie tak duża jak poprzednia (ok. 48 cm), a dodatkowo elementy ramion gwiazdy pomyślano tak, aby były nieco wypukłe, co daje trójwymiarowy efekt


Serwetka ogólnie robiona ze wzoru z gazetki Sabrina robótki 3/2007, ale ażurowe okienka w ramionach to już moja inwencja.

  W temacie czytelniczym właśnie skończyłam książkę "Bogata kobieta" Kim Kiyosaki, poradnik inwestycyjny dla kobiet napisany bardzo przystępnym, lekkim językiem. Polecam paniom, które nie znoszą swojej pracy na etacie lub mają dość martwienia się o każdy grosz. Zdjęcie okładki następnym razem ;)


piątek, 24 czerwca 2016

Ech, ja...

  Jestem zdolna niesłychanie i posiałam gdzieś kartę do aparatu, dlatego będzie jeszcze bardziej tajemniczo niż być miało ;)
  Obecnie pracuję nad dwoma większymi (czytaj: większymi od skarpetki lub przeciętnego przytulaka ;) ) projektami:
pierwszy z nich powstaje na drutach z czystej wełny w naturalnym kolorze. Wiem, brzmi ciepło, ale jeśli wszystko pójdzie tak jak mam nadzieję, będzie na letnio.
Druga robótka będzie z akrylowej mikrofibry, Alize Diva Missisipi. Kto widział tę włóczkę wie, jak ładnie połyskuje i jak ciekawie potrafią ułożyć się kolory :) Finał obu rzeczy narazie nawet dla mnie pozostaje zagadką ;)

  W czytaniu stara dobra "Duma i uprzedzenie" Jane Austen. Niby człowiek wie, jak się skończy, a i tak wciąga.


A karta się znajdzie :) Jak posiałam to podleję i wyrośnie ;)

środa, 8 czerwca 2016

Po i przed

  Ostatnio zrobiłam dwie pary skarpet pewnie na za jakiś czas:


  Dziś wygrzebałam z zapasów jasne włóczki odziedziczone po babci:



Jedna to anilanowa Peonia z jeleniogórskiego ANILUXu, druga to Ariadna ARA - różowa bawełna. Pierwsza miała etykietkę sczepioną szpilką - coś, czego dziś już chyba nie ma... Jeśli się mylę, proszę mnie wyprowadzić  błędu.


Przepis prania:


także w starym stylu.
Najpierw jednak wzięłam się za odświeżenie bawełny. Włóczki długo leżały w zakamarkach mieszkania, więc zanim cokolwiek z nich zrobię, muszą wylądować w misce z detergentem. Róż wyleguje się już w cieniu i schnie, przygotowując się do akcji ;)


  Aby stało się zadość środowym wymogom Maknety, dodam, że w czytaniu stare dobre "Nad Niemnem" - obyczajowy spokój w trzech tomach.


poniedziałek, 16 maja 2016

Małe jest piękne

  W czwartek wracam sobie do domu, a tu na niebie taki widok:



Tęcza tak naprawdę nie podwójna, a potrójna była, bo do tej bardziej wyrazistej od spodu przyczepiła się jeszcze mała, której niestety na zdjęciu nie widać. Przy okazji niespodziewanie na zdjęciu pojawił się ptak ślizgający się po kolorowym łuku. Dlatego sama byłam zaskoczona, kiedy popatrzyłam w ekran aparatu. Zdjęcie wyszło nieźle ;)

  A dziś skończyłam sukieneczkę dla małej damy:



Dopiero co zeszła z drutów, wymaga jeszcze przyszycia guziczków i pewnie trochę pary z żelazka. powinna pasować na 6-, 12-miesięczną pannę. Włóczka to Red Heart Baby, zeszło jej 88 g, czyli niecałe 2 motki. Wzór trochę zmieniłam, ale generalnie robiłam stąd.
  Tyle na ten czas. Więcej za jakiś czas :)

sobota, 30 kwietnia 2016

Wiosna i Maleństwo

  POBUDKA! Zieleń za oknem! Ciepło za pasem! Jak ja na to czekałam całą zimę... Już wiosna pełną, uśmiechniętą gębą zagląda do parków, ogródków, domów... Jeszcze niedawno było tak:



Teraz ziemi nie widać spod trawy, a nieba prawie zza liści. Jeszcze coś temperatura próbuje marudzić, ale i ona niedługo pewnie da za wygraną.

  Co do robótek to jakiś czas temu skończyłam projekty, o których pisałam tutaj i które w tym samym miejscu pokazałam w niewielkim fragmencie. Po pierwsze, malutka sukieneczka dla świeżo urodzonej bratanicy:


Ubranko z przodu ma ażurową wstawkę i jest wiązane z tyłu na łańcuszkowe sznureczki. Wzór na to cudo dostępne tutaj. Według wzoru sukieneczka ma z tyłu guziczki, ale Rada Rodzinna orzekła, że mogą gnieść Małą jak będzie leżeć, więc wybór padł na wiązanie.
Druga tajemnica to żółty kocyk dziecięcy:


Powstał na bazie babcinego kwadratu i wydłużony nieco dla uzyskania prostokąta. Jeśli taka będzie wola narodu i Użytkowniczki, w przyszłości będzie można go powiększyć.
  Poza tym w robocie kolejne różne takie, o których później...

  Ostatnio Przeżywam armagedon drutowy - już trzecie druty padły ofiarą moich procederów, z czego dwie pary w związku z tą samą robótką... Zastanawiam się, czy nie jestem za silna na to hobby...

czwartek, 11 lutego 2016

Słoneczne tajemnice

  Przez część tego tygodnia cieszyłam się słoneczkiem, które witało mnie i odprowadzało mnie do pracy:
w poniedziałek trochę lękliwie spoglądało zza chmurek...


... ale już we wtorek śmielej sobie poczynało:


A wczoraj mieliśmy pod drzwiami gościa, który zmókł nieco i przysiadł na suchym skrawku chodnika, aby odparował z niego nadmiar wody:


Jeśli ktoś szybciej szedł po korytarzu, gość przebiegał bardziej na lewo, cały czas kontrolując bezpieczeństwo swojego pobytu (zdjęcie po prawej na górze). Ostatnio mam taki głód natury lub chociaż spaceru po mieście, że ów maluch natchnął mnie do twórczej pracy:


Został uwieczniony na małej karteczce - przypominajce, żebym pamiętała o wyglądaniu przez okno ;)

  W temacie robótkowym robię teraz rzeczy, których nie chcę jeszcze ujawniać... Pokażę je kiedy będą gotowe.

 

Z myślą o innym Tajemniczym Projekcie zawitałam do jaskini zła (czytaj: hurtowni pasmanteryjnej) i kupiłam piękną ciemnozieloną akrylową włóczkę. Jej kolor mniej więcej oddaje zdjęcie poniżej:


Wiążę z nią wielkie nadzieje...
Przy okazji prawie siłą ( ;) ) wpadło mi w ręce 0,5 kg akrylu dziecięcego, łączącego biel, błękit i jasną zieleń. Patrzenie na nią przypomina, że kalendarzowa wiosna już coraz bliżej...

  W czytaniu głównie dwie książki (z czterech zaczętych...): "Sosnowe dziedzictwo" Marii Ulatowskiej, trzecia książka z serii, o której... jeszcze nie pisałam! Jak to się stało?!? Nie mam pojęcia... W każdym razie polecam tę pisarkę wszystkim, którzy lubią czytać o zwykłym, codziennym życiu i nie włazić przy tym bohaterom do sypialni. Pani Ulatowska pisze z wielką klasą, a przy tym... tak po prostu: codziennym językiem o codziennych sprawach.
  Druga książka, "5 języków miłości" to podróż "krajoznawcza" przez nie wiem czy wszystkie, ale główne formy okazywania uczuć nie tylko przez pary i małżonków, mimo że w takiej konwencji jest napisana, ale dzięki niej może się okazać, że nagle do kogoś z Was dotrze, o co ma ciągle pretensje tata, mama, rodzeństwo, przyjaciółka czy już prawie przysłowiowa "córka siostry brata". Mi tę książkę polecił mój Królewicz, a ja, nie przeczytawszy jej jeszcze do końca, z wielkim entuzjazmem polecam dalej.

http://www.makneta.com/2016/02/wspolne-dzierganie-i-czytania.html

  Tak to się u mnie życie kręci, nieśmiertelny "kalejdoskop zdarzeń"... Zobaczymy, co się ukręci do następnego razu ;)

sobota, 23 stycznia 2016

Marchewkowy zwijaniec

  Jeśli Ktoś po tytule sądził, że mowa będzie o cieście, to bardzo serdecznie przepraszam za robienie apetytu... Będzie o jednej z dwóch najważniejszych rzeczy w robótkowej części naszego życia: o włóczce! Odziedziczyłam po babci sporo włóczek i właśnie jedną z nich potrzebowałam przewinąć do stanu wygodniejszego do robótkowania. Ale zamiast, jak do tej pory, zrobić z niej klasyczny motek, postanowiłam zwinąć ją tak, żeby była możliwość wyciągania nitki ze środka tegoż tworu. Tak powstał zwijaniec:


Nie posiadam zwijarki, tym bardziej mój pierwszy zwijaniec, stworzony własnymi ręcami i palcyma, napawa mnie dumą. Niestety aparat nie polubił się z kolorem... W realu można to określić jako czerwonawa marchewka z połyskującymi nitkami. Jak widać, marchewa jest już w przerobie, tym samym runęło postanowienie o nie zaczynaniu nowych robótek... Mam nadzieję na stosunkowo szybkie zakończenie tej robótki, motywacja póki co jest porządna.
  Tyle z nowości. Do zobaczenia wkrótce :)