poniedziałek, 30 listopada 2015

Oszalałam...

  I, jak to zwykle u mnie bywa, szaleństwo przybrało formę włóczkową:


Zdecydowanie za blisko domu mam hurtownię pasmanteryjną, gdzie chyba najmniejsza ilość włóczki, jaką można kupić to 0,5 kg. I tak w sobotę wróciłam do domu z trzema kilogramami włóczki, laleczką dziewiarską (od dawna wypatrywaną), dwoma kompletami cieniutkich drutów skarpetowych i stanem euforycznym ;) . Niestety przy obecnej długości dnia rzadko kiedy mam okazję zrobić zdjęcia w świetle dziennym, dlatego powyższe robione było z fleszem i trochę mało na nim widać. Jest szansa, że zasoby będą niedługo przerabiane (przynajmniej w części) i wtedy może uda się bardziej pokazać ich urodę.
  W dziedzinie rozwijania umiejętności robótkowych dokonałam chyba kroku milowego - zaczęłam rozumieć ścieg patentowy! =D Tym właśnie ściegiem powstaje szalik na prezent:

    

Przy okazji pojawiła się też szara włóczka, która też padła ofiarą szaleństwa w hurtowni, chociaż ona, tak jak laleczka, była długo wyczekiwana, bo mama potrzebuje jej do skończenia swojego wdzianka. Dlatego też była kartą przetargową, cobym została wpuszczona do domu z całą resztą ;) .
Wracając do ściegu patentowego, najbardziej pomogły mi te dwa linki, zresztą pod filmikiem jest adres drugiej strony - całej poświęconej tylko ściegowi patentowemu jedno- i dwukolorowemu:
https://www.youtube.com/watch?v=clSMdrTJM4U
http://www.briochestitch.com/archives/twocolorbrioche/2-color-brioche-stitch
Na drugiej stronie znajduje się też włoskie dwukolorowe nabieranie oczek, właściwie niezbędne do rozpoczęcia pracy ze ściegiem, przynajmniej według mnie. Jeśli można zacząć innym sposobem z podobnym efektem, chętnie się o tym dowiem =) .
  A teraz idę... robić szalik! =D

niedziela, 15 listopada 2015

Coś skończonego, coś zaczętego...

  Niedziela upływa nam szaro, deszczowo i już jest ciemno od jakiegoś czasu... Dzień jak najbardziej SENNY (Makneta: wydaje mi się, że wywołałaś taką pogodę dzisiejszym motywem przewodnim ;) ).

http://www.makneta.com/2015/11/senny-listopadowego-blogowania-dzien-15.html
 
Ale "za widnego" skończyłam szalik dla Kolegi Sklerotyka, o którym pisałam tutaj:




Ma ok. 123 cm długości i 18 cm szerokości. Włóczka: YarnArt Merino Bulky. Nie chwaląc się wyszedł mi =)
  Poza tym zaczęłam przedostatnią z zamówienia parę skarpet z kupionej wczoraj wełny:



W dziennym świetle ma bardzo ładny odcień ciemnej zieleni. Niestety w mojej hurtowni dostałam tylko 0,5 kg ciemnej wełny, bo podobno jest problem z uzupełnieniem stanu czystej wełny... Ale poradzimy sobie =)
  Jeszcze się dziś wypuszczam na miasto, więc uciekam ;)

środa, 11 listopada 2015

Zaległości, WDiC i blogowanie w listopadzie z zaskoczenia

  Obiecałam poprawę i... już się poprawiam!
  Na pierwszy ogień taki stworek:


Stworek jest szynszylą i powędrował do Kolegi na imieniny. Jak każda szynszyla, stworek ma i ogonek:


Bardzo się spodobał - cały stworek, nie tylko ogonek ;) - nie tylko solenizantowi, ale i gościom. Przez jakiś czas cieszył się pełnią uwagi wszystkich zgromadzonych, przy okazji zaobserwowano, że umie ruszać uszami, jeśli naciśnie się w odpowiednim miejscu. To znaczy, że dobrze je przyszyłam :)
  Rzeczony Kolega niedawno zadzwonił ze skruchą w głosie, że zostawił w autobusie szalik, który mu kiedyś zrobiłam. Więc (cóż poradzę na biednego Sklerotyka?) dziś zaczęłam dłubać nowy:






Będzie prosty, sam ściągacz, wymiary według zlecenia. Może zdążę go pokazać w całości zanim go dostarczę.
  Niestety nie zdążę pokazać doręczonych już skarpet... Została mi w domu jedna para, ale na szczęście najciekawsza:





To chyba najzgrabniejsza para z dotychczas zrobionych, jedyna z dwóch nitek w różnych kolorach (włóczka YarnArt Pure Merino, druty 6 mm), rozmiar 38. Zlecenie powoli chyli się ku końcowi, ale zapewne niedługo wylęgnie się nowe ;)
  No to zostało jeszcze zaakcentowanie, że dziś, pomimo święta, mamy środę ;)






 Jakiś czas temu zaczęłam robić Mamie kołowca - kamizelki szydełkiem. Jako że Mama jest prawdziwą kobietą, kołowiec będzie spory; chyba zostało mi jeszcze odrobinę pleców do zrobienia, potem dziury na ręce i przód. jest szansa, że dziury jakoś ładnie wykończę.
  W czytaniu dalej Kalicińska, część III: "Miłość nad rozlewiskiem". Czytam pomału, bo nie biorę udziału w wyścigach ;)


  Przy okazji w tym poście pokazałam cztery robótki, więc niechcący łapie się on też na temat 11 z drugiego wydarzenia Maknety:


 Taki fart ;)
  Uff, to tyle natenczas. Mam nadzieję, że choć trochę odkupiłam moją nieobecność... Postaram się częściej wpadać z kolorowymi zdjęciami lub chociaż kawałkiem czegoś do poczytania :)

wtorek, 10 listopada 2015

Moja mea culpa...

  Wiem, że ostatnio u mnie na blogu hula wiatr. Biję się w piersi i przepraszam. Zostałam przywołana do porządku i obiecuję poprawę!
  Najpóźniej jutro postaram się trochę zasypać Oglądaczy nowymi obrazkami nowych i starych rzeczy :)