Jeśli Ktoś po tytule sądził, że mowa będzie o cieście, to bardzo serdecznie przepraszam za robienie apetytu... Będzie o jednej z dwóch najważniejszych rzeczy w robótkowej części naszego życia: o włóczce! Odziedziczyłam po babci sporo włóczek i właśnie jedną z nich potrzebowałam przewinąć do stanu wygodniejszego do robótkowania. Ale zamiast, jak do tej pory, zrobić z niej klasyczny motek, postanowiłam zwinąć ją tak, żeby była możliwość wyciągania nitki ze środka tegoż tworu. Tak powstał zwijaniec:
Nie posiadam zwijarki, tym bardziej mój pierwszy zwijaniec, stworzony własnymi ręcami i palcyma, napawa mnie dumą. Niestety aparat nie polubił się z kolorem... W realu można to określić jako czerwonawa marchewka z połyskującymi nitkami. Jak widać, marchewa jest już w przerobie, tym samym runęło postanowienie o nie zaczynaniu nowych robótek... Mam nadzieję na stosunkowo szybkie zakończenie tej robótki, motywacja póki co jest porządna.
Tyle z nowości. Do zobaczenia wkrótce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz