środa, 11 listopada 2015

Zaległości, WDiC i blogowanie w listopadzie z zaskoczenia

  Obiecałam poprawę i... już się poprawiam!
  Na pierwszy ogień taki stworek:


Stworek jest szynszylą i powędrował do Kolegi na imieniny. Jak każda szynszyla, stworek ma i ogonek:


Bardzo się spodobał - cały stworek, nie tylko ogonek ;) - nie tylko solenizantowi, ale i gościom. Przez jakiś czas cieszył się pełnią uwagi wszystkich zgromadzonych, przy okazji zaobserwowano, że umie ruszać uszami, jeśli naciśnie się w odpowiednim miejscu. To znaczy, że dobrze je przyszyłam :)
  Rzeczony Kolega niedawno zadzwonił ze skruchą w głosie, że zostawił w autobusie szalik, który mu kiedyś zrobiłam. Więc (cóż poradzę na biednego Sklerotyka?) dziś zaczęłam dłubać nowy:






Będzie prosty, sam ściągacz, wymiary według zlecenia. Może zdążę go pokazać w całości zanim go dostarczę.
  Niestety nie zdążę pokazać doręczonych już skarpet... Została mi w domu jedna para, ale na szczęście najciekawsza:





To chyba najzgrabniejsza para z dotychczas zrobionych, jedyna z dwóch nitek w różnych kolorach (włóczka YarnArt Pure Merino, druty 6 mm), rozmiar 38. Zlecenie powoli chyli się ku końcowi, ale zapewne niedługo wylęgnie się nowe ;)
  No to zostało jeszcze zaakcentowanie, że dziś, pomimo święta, mamy środę ;)






 Jakiś czas temu zaczęłam robić Mamie kołowca - kamizelki szydełkiem. Jako że Mama jest prawdziwą kobietą, kołowiec będzie spory; chyba zostało mi jeszcze odrobinę pleców do zrobienia, potem dziury na ręce i przód. jest szansa, że dziury jakoś ładnie wykończę.
  W czytaniu dalej Kalicińska, część III: "Miłość nad rozlewiskiem". Czytam pomału, bo nie biorę udziału w wyścigach ;)


  Przy okazji w tym poście pokazałam cztery robótki, więc niechcący łapie się on też na temat 11 z drugiego wydarzenia Maknety:


 Taki fart ;)
  Uff, to tyle natenczas. Mam nadzieję, że choć trochę odkupiłam moją nieobecność... Postaram się częściej wpadać z kolorowymi zdjęciami lub chociaż kawałkiem czegoś do poczytania :)

4 komentarze:

  1. Bardzo fajna szynszyla, nie wiedziałam, że można tak przyszyć, by uszy się ruszały pod naciskiem. I cieszę się, że dopasowałaś się również do wyzwania listopadowego ze swoimi robótkami.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak naprawdę to robótki bez udziału mojej świadomości wpasowały się w wyzwanie (najpierw napisałam post, a dopiero później sprawdziłam temat na dzień i dodałam wzmiankę i banerek), ale i tak dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń